Cześć. Wczoraj popołudniu dostałam mms od bratowej ze zdjęciem nogi w gipsie. O matko - pomyślałam! Wzięłam telefon i dzwonie co się stało. Okazało się, że mój chrześniak jeździł na rowerze noga zaplątała mu się w szprychy i rozharatała mu nogę. Oprócz skręcenia nogi, założono mu trochę szwów i gips, żeby noga się szybciej goiła. Wspaniale zaczął się okres ferii dla mojego bratanka. Jak nic przez 2 tygodnie nie pobryka za bardzo.
Rozmawiałam z bratową w kuchni, a Gabi była wtedy w pokoju. Ale małe radarki chodzą cały czas. Po zakończeniu rozmowy wchodzę do pokoju i próbuje opowiedzieć mężowi co się wydarzyło ale mała mi nie daje. Ciągnie mnie za rękę i krzyczy coś o Gieni! Gdy wreszcie zapytałam o co chodzi dziecko oznajmiło mi: Gieńka ma chorą nogę trzeba ją w gips wsadzić! Na początku nie bardzo wiedziałam o co biega, ale po chwili razem z mężem stwierdziliśmy, że Gabrysia znowu przeżywa, że coś się komuś stało.
Jak mąż miał wypadek to w przedszkolu opowiadała ciociom, że Gabi miała dachowanie i jest cała poobijana. Teraz Gienia ma nogę w gipsie. A dzisiaj rano usłyszałam, że lalka ma straszną wysypkę i trzeba z nią do lekarza jechać. Dobrze, że te wszystkie "nieszczęścia" przechodzą na lalki a nie na ludzi!
Anka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz