piątek, 17 maja 2013

Zaprzyjaźnieni z wysypką!

Cześć. U Gabi znowu pojawiła się wysypka. Sucha, czerwona plama na ramieniu, plecach i pupie. Rewelacja! Znika i pojawia się nieproszona od urodzenia. Ale zacznijmy rozmowę o alergii od początku.
  Gabrysia urodziła się z suchymi, czerwonymi plamami na buzi. Położna powiedziała, że to normalne. Gdy wróciliśmy ze szpitala do domku mała płakała non stop przez trzy dni. Drapała się po buzi więc myśleliśmy, że to od tego uczulenia. Baby - blues i wycie małej doprowadzało mnie do szału. Poszliśmy z Gabi do lekarza. Pan doktor badał ją ok. 40 min. a my z mężem zaniepokojeni (że jakoś długo to trwa), patrzyliśmy przerażeni na siebie. Lekarz oznajmił nam, że mała ma prawdopodobnie skazę białkową i mam przejść na dietę bez mleczną. Oprócz tego kazał obserwować oczy, gdyż mała miała cały czas zaczerwienione białka w oczkach (wyglądało to jakby krew wylała się do białek ocznych na skutek wysiłku przy porodzie). Lekarz zasugerował, że płacz dziecka może być spowodowany głodem małej. Ponieważ była dużym dzieckiem i dużo jadła więc nawet przez myśl nam nie przeszło, że dziecko płacze bo jest głodne. A tu właśnie był problem. Okazało się, że mały żarłok potrzebuje dwie piersi i butelkę żeby zaspokoić swój wilczy apetyt ( 2 cyce i 160 ml w butelce to było to! - a norma dla dzieci w jej wieku to 120 ml.). Pomyślałam, że to niemożliwe. Z ciekawości ściągnęłam pokarm z piersi, żeby zobaczyć czy tam w ogóle coś jest. I było, w każdej ok. 80 ml. Byłam zszokowana ile taki mały człowiek może zjeść!
  Idąc za radą lekarza przeszłam na dietę bez mleczną. Wysypki pojawiały się i znikały. Udaliśmy się więc do specjalisty - dermatologa dziecięcego - doktor Aldonki. Zrobiła wywiad, obejrzała małą i stwierdziła, że to alergia. Podała mi kartkę z wytycznymi odnośnie żywienia i powiedziała, że oprócz nietolerancji laktozy mała może mieć także alergię na inne produkty, gdyż w naszych rodzinach (moich i męża) są alergicy. Szczęka mi opadła a nogi ugięły się pode mną. Pani doktor wytłumaczyła, że przez miesiąc mam nie jeść wszystkiego co wymienione na kartce, małą dokarmiać mlekiem na receptę, smarować przepisanymi maściami i cierpliwie czekać aż zniknie wysypka.
  Wróciłam do domu złamana. "To co ja będę jeść"? - nękało mnie cały czas pytanie. Trzeba wziąć się w garść, bo to dla dobra dziecka - powiedział mi mąż. Odstawiliśmy wszystkie artykuły mogące wywoływać alergię i już po 3 tygodniach zaczęło wszystko znikać. Rewelacja! Czyli uczulało Gabi coś co jadłam, tylko pytanie co?
  Po dwóch miesiącach monotonnej diety zaczęłam opadać z sił i tracić pokarm. Mój mąż i ja tęskniliśmy za spaghetti (nie można było jeść pomidorów), schabowym (bez wieprzowiny), kapustą i brukselką (warzywa powodujące kolki i wzdęcia). Na widok pulpetów z indyka i gotowanej marchewki do tej pory robi mi się słabo!
  Za zgodą Pani doktor Aldonki zaczęliśmy wprowadzać powoli do mojego jadłospisu produkty z "zakazanej listy". Radość w domu wielka! Wreszcie coś innego na talerzu. Wprowadzamy jeden produkt do diety matki i czekamy do 5 dni czy wystąpią jakieś reakcje alergiczne u dziecka. Po dłuższym czasie jadłam już wszystko a małej nic nie było. Niestety pokarmu miałam już bardzo mało. Mała raczej tylko piła z piersi a nie jadła. Po rozmowie z Panią doktor doszliśmy do wniosku, że odstawimy ją od piersi i zaczniemy poić i karmić z butelki. Niektórym z Was może wydać się to dziwne, że tak szybko zrezygnowałam z karmienia piersią. Mała miała już 5,5 miesiąca. Ssała pierś ze 2 minuty potem wypluwała ją i darła się o butle. Na początku cierpliwie dostawiałam ją do cyca, żeby ssała i podtrzymywała tym laktację, ale to nic nie dawało. W pewnym momencie Gabi nie chciała jeść mojego mleka. Płakać mi się chciało, ale cóż mogłam zrobić - przecież dziecko musi jeść. Nasza doktor tłumaczyła mi, że to nie koniec świata i najważniejsze że jest zdrowe. Może szybciej i wygodniej karmić butelką, ale serce pękało, że to nie moje mleko.
  Zaraz potem nadszedł moment wprowadzania nowych pokarmów do diety dziecka. Ze względu na wcześniejsze wprowadzanie pokarmów do mojej diety, urozmaicanie diety Gabi było trochę "w tyle". Według zaleceń wprowadzamy jeden produkt i czekamy 5 dni. Gabrysia wchłaniała wszystko bez grymaszenia, krzywienia się. Gdy wprowadziliśmy do jadłospisu dużą grupę nowych produktów zrobiliśmy sobie przerwę. I wtedy booom. Pojawiła się wysypka. I wszystko od nowa. Dieta, smarowanie i jeszcze raz po kolei wprowadzaliśmy wszystkie produkty do menu dziecka. Męczące! Ale powiem Wam, że do tej pory bywa tak, że nic nowego przez ostatnie 5 dni dziecko nie jadło a tu pojawia się wysypka. Pani doktor podejrzewa teraz oprócz alergii pokarmowej także uczulenie na pyłki, alergię kontaktową i Bóg wie co tam jeszcze. Można by oczywiście zrobić dziecku testy - koszt ok. 1500 zł - ale nie ma gwarancji, że nie będą "zafałszowane" (zdarza się tak u dzieci do 3 roku życia).
  Gabi rosła jak na drożdżach. Miała już ponad 7 miesięcy i słuszną wagę 11 kg. Zaczynaliśmy wprowadzać kolejne produkty do menu dziecka. Mieliśmy niedługo wprowadzać do diety gluten. Nawet nie przypuszczałam, że to dopiero początek moich stresów. Ale o tym w następnym odcinku naszej słodkiej telenoweli.

                                                                                                                                        Anka


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz