Cześć. Można zwariować z tego upału. Dzieci w przedszkolu nie wychodzą na dwór. Jak wrócę z pracy to też nie idziemy na dwór, no bo jak tu bujać się na 40 stopniowym upale kiedy huśtawka parzy w pupę. Oddychać się nie da, a na dodatek na naszym osiedlu nie ma placu zabaw w cieniu (nowe osiedle na którym jeszcze drzewa nie zdołały urosną na tyle wysoko, żeby dawać cień). No i co tu robić z tą małą pociechą. Człowiek jak ten dzik wpada mokry do domu, zanim się ogarnie ktoś pyta jaki dzisiaj obiad. Nie dość, że upał jak jasna .... to jeszcze gotując obiadek możesz poczuć te wspaniałe orzeźwienie i ochłodzenie płynące z palników gazowych. No ale co zrobić! Ktoś chce jeść!
Mała dzisiaj zapytała się, kiedy skończą się upały, bo ona chce iść na huśtawkę? Ponieważ mam uczulenie na słońce i na rękach wysypkę więc wytłumaczyłam jej, że mama nie może iść na słoneczko bo ma krostki. To dziecko zrozumiało. Wcześniej mówiłam jej, że podczas upałów lepiej siedzieć w domku, bo można zasłabnąć, ale to do niej nie przemawiało. Uczulenie za to zrozumiała! Może dlatego, że jeszcze niedawno sama miała krostki na ciele od ketchupu i mamby. I teraz wie, że dopóki krostki nie znikną nie można brać tego co je wywołało!
Anka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz