Cześć. Ostatnio doba ma dla mnie za mało godzin. Wracam z pracy, nakarmię małego głodomora, pójdziemy na dwór, potem kąpanie, kolacja, bajka, trochę zabawy, czytanie książeczek i spać. A potem mama znowu do komputera i pracuje jeszcze ze 2 godziny. Wczoraj powiedziałam mężowi, żeby poszedł z małą na spacer i na huśtawki a ja w tym czasie nastawię zupę i popracuje trochę.
Jak łobuziak usłyszał, że idzie na dwór to szybciutko sam założył sandałki i czekał pod drzwiami. Przyleciała do mnie i pogania mnie, żebym się ubierała. Wytłumaczyłam jej, że pójdzie z tatą a mama będzie pracować. Nie była zadowolona, ale wzięła tatę za rączkę i poszli.
Po około 20 minutach słyszę jak na dworze wyje jakieś dziecko. Przysłuchuje się i mam dziwne wrażenie, że skądś znam ten płacz. Wychylam się przez okno i patrze jak moje szczęście całe zapłakane idzie z tatą. Wyjrzałam przez okno i pytam co się stało. Tragedia! Wszystkie huśtawki zajęte i Gabi nie ma się gdzie bujać. Tata zabrał dziecko na zjeżdżalnię.
Zestresowana płaczem dziecka wyjrzałam przez okno w drugim pokoju i widzę, że na drugim placu zabaw bawi się jakaś dziewczynka ale nikt się nie huśta na huśtawce. Zadzwoniłam do męża i mówię mu, aby poszedł z Gabi na drugi plac zabaw. Co się okazało! Dziewczynka jak widziała, że ktoś wchodzi na plac zabaw wskakiwała na huśtawkę i bujała się ile "wlezie". Mama dała tacie kilka "złotych rad". Mąż poszedł tam i głośno przy tej dziewczynce i jej "matronie" powiedział do Gabi: dziewczynka się trochę pobuja i potem ty będziesz się bujać, bo huśtawka jest dla wszystkich dzieci. Chwilę poczekali i wreszcie szanowna mamusia chyba "zatrybiła" i zdjęła swoją pociechę z huśtawki. Co najśmieszniejsze ta dziewczynka mogła bujać się na huśtawce dla starszych dzieci a zajmowała non stop tą dla maluchów. Gabrysia wreszcie się mogła pobujać. Sukces pełen!
Anka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz