poniedziałek, 16 września 2013

Gienia wraca do łask!

Cześć. Jak zwykle weekend spędziłam z Gabi na działce u rodziców. Mąż pojechał na imprezę integracyjną więc wiadomo co będzie tam robił.... oczywiście integrował się!
   Gabi już w piątek rano latała podekscytowana po mieszkaniu, że babcia po nią przyjedzie i ona musi się spakować, ubrać, umyć, zjeść i jeszcze w między czasie bajkę o ukochanej Dorze obejrzeć. Stwierdziła, że dzisiaj zabiera na działkę żabkę i Gienię. Ponieważ miałyśmy tyle toreb i tobołków, że powiedziałam aby zabrała tylko jedną lalkę. Padło na Gienie. Ponieważ padał deszcz ubrała ją w kurteczkę i kaloszki z ortalionu i zapakowała razem ze swoim telefonem do plecaka.
    Kiedy doczekała się już na babcie zapakowałyśmy się do samochodu i pojechałyśmy. Na działkę wieczorem zjechał także mój brat z rodziną. Dziewczynki ślicznie się bawiły. Cały czas Natalka nosiła Gienię na rękach a telefon trzymała w kieszeni spodni. Co Gabrysia zaczynała bawić się telefonem tamta jej zabierała, co wyciągała ręce po Gienie tamta jej wyrywała. Pomyślałam sobie: nie będę się wtrącać niech sobie radzą!
   Gdy zobaczyłam jak Natalka schodzi ze schodów z Gienią na rękach a Gabi za nią i wyciąga jej z tylnej kieszonki spodni telefon. Pomyślałam sobie - cwana myszka. Ale Natalka zatrzymała się na stromych schodach i dalej szarpać się z Gabrysią o telefon. Matka szybkiego reagowania obudziła się! Doskoczyłam do dziewczyn, bo spadły by ze schodów. Pouczyłam, że mają się ładnie bawić a nie wyrywać sobie zabawki. Natalka w ryk, że Gabrysia zabiera jej zabawki. A czyje to są zabawki? - zapytałam. No Gabrysi odpowiedziała. Wytłumaczyłam jej, że łobuziak przywiózł sobie 2 zabawki i ona non stop bawi się tymi zabawkami a Gabrysia nie ma czym. Powiedziałam, że jak nie będą się dzielić to każda ma się bawić swoimi zabawkami. Zgoda zapanowała natychmiast. Jedna lulała Gienie druga dzwoniła do przedszkola. Natalka ubierała lalkę z płaszczyk przeciwdeszczowy i kaloszki a Gabi rozbierała. I tak w kółko. Głowa kwadratowa od pisków radości.
                                                                                                    Anka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz